Obserwatorzy

sobota, 25 lutego 2017

milczeniedemoralizuje nr 69 czyli kultura i brak kultury

Kultura i brak kultury



Pojęcie kultury określane jest w tysiącu różnych bardziej lub mniej udanych definicji , najczęściej jako wytwory ludzi , w szerokim spektrum działalności człowieka . Taka naukowa definicja całkowicie mi nie odpowiada . Dla mnie kultura to nie ogół owych wytworów , tylko raczej ta ich część , która nie jest kiczem. Chodzi więc o taka twórczość , która zupełnie nieobiektywnie posiada owe „coś” co pozwala jej znaleźć się w przedziale wytworów artystycznych. Granice te są bardzo płynne i zależą od wielu czynników. Jak bardzo klasyfikacja tego co jest kulturą a co nią nie jest , jest płynna , rozumie każda świadoma osoba , która jest w stanie prześledzić historię swoich upodobań kulturalnych i artystycznych. Dla osób , które jak ja wywodzą się ze środowisk dorastających w niezamożnych rodzinach , odkryciem kulturalnym lat 60-tych była np. muzyka rockowa . Zadziwiające jest dla mnie jak to odkrycie ewoluowało na przestrzeni lat. Najpierw był to zachwyt prymitywnym buntem i zachowaniem rockmenów , prostym rytmem perkusji i prostymi riffami gitary. W prl-owskiej rzeczywistości dla wielu ta muzyka była objawieniem i rodzajem religii pozwalającej myśleć , że i my żyjemy w wolnym świecie. Zjawisko to potęgowała nadawana w oficjalnym radiu i tv muzyka pseudo patriotyczna , pieśni rewolucyjne , stylizowane na ludowo utwory Mazowsza czy Śląska , lub ugrzecznione piosenki plejady kiczowatych wokalistów . Na tym tle kawałki Slade , Gary Glittera , Suzi Quadro itp. wykonawców brzmiały świeżo i ożywczo choć w rzeczywistości były kiczem. Dopiero nieco później słuchając np. The Doors , Led Zeppelin, Pink Floyd zaczynaliśmy rozumieć jakim chłamem się zachwycaliśmy. Dla wielu nie był to koniec poznawania świata kultury muzycznej . Pojawiły się inne nurty , wielu zaczęło słuchać np. jazzu. Dla mnie odkryciem tej ewolucyjnej drogi dojrzewania muzycznego stało się wydarzenie zasłyszane od jednego z moich znajomych , nb. audiofila od wielu lat. Człowiek ten słuchający specyficznych ciężkich odmian rocka i metalu namówiony przez przyjaciela wybrał się na koncert muzyki poważnej. Pamiętam Jego szczery , dziecięcy , zachwyt nad tym koncertem , nad potęgą i majestatem takiej muzyki. Ja osobiście przeszedłem podobna ewolucyjną drogę i zupełnie tego nie żałuję . Nie żałuje ponieważ mam porównanie. Za czasów mojej wczesnej edukacji znałem osobę , wywodząca się z inteligenckiej , dobrze ułożonej rodziny. Osoba ta słuchała prawie wyłącznie muzyki poważnej , której ludzie mojego pokroju nie słuchali w tym czasie zupełnie. Efekt tych różnych dróg rozwoju jest taki , że dzisiaj ja należę do osób które słuchają muzyki artystycznej rockowej , jazzowej i poważnej a moja znajoma pozostała jedynie w kręgu muzyki poważnej . Wyobrażam sobie a nawet jestem pewien , że podobny scenariusz zachodzi w innych dziedzinach kultury na wielu jej polach. Oczywiście konsumpcja kultury w moim pokoleniu nie mieściła się w akceptowalnych kryteriach pokolenia poprzedniego . Podobne zjawisko obserwuję
teraz . Zwykle znajomi z mojego pokolenia nie akceptują rapu i hip-hopu. Trudno się temu dziwić, bo to co przenika z tych nurtów do mediów , stanowi tylko kiczowatą ich  część  . Nietrudno jest ocenić kiczowatość kawałków , w których autor operuje nadmiarem formy nad treścią , próbując nijakość treści przykryć nadmiarem wulgaryzmów lub frazami z grubsza sprowadzającymi się do biadolenia autora nad swoim ciężkim losem - człowieka wychowanego w beznadziei blokowiska. Ów „biadolący” nad swoim losem autor pod koniec pseudoartystycznych wypocin okazuje się jednak człowiekiem inteligentnym wyrastającym ponad swoje otoczenie. No cóż … przy takim poziomie treści rapu nie może on być akceptowalny choć pewnie koneserzy tej muzyki znają artystyczne kawałki ( nie żartuję serio wiem ,że takie są , zresztą wiele hip-hopwych kawałków przenika np. do jazzu , na szczęście tylko muzycznie bez słowotwórstwa ) warte zachwytu. Nie zmienia to faktu , że z czasem konsumentom i takich nurtów spadną klapki z oczu i dużą część tego czego słuchają obecnie, za kilkanaście lat , będzie dla nich sentymentalnym kiczem. W kulturze muzycznej jak i w każdej innej jest również obecny element lansu i prowokacji artystycznej. Robił to np. Hendrix wyprawiając różne cuda ze swoja gitarą aż do jej totalnej destrukcji . Ta artystyczna prowokacja pewnie miała wtedy jakiś cel , zupełnie zapomniany dziś , za to miliony ludzi pamięta riffy np. Purple Haze. Było też wiele innych prowokacji artystycznych , np. nieśmiałe początki , chyba najbardziej znanego obecnie bielskiego kompozytora polegające na chodzeniu po pianinie w czasie koncertu. Dzisiaj już nikt nie pamięta celu tej prowokacji , pewnie nawet sam jej autor , choć jest teraz  bardzo znanym i cenionym artystą. Prowokacja artystyczna zawsze była wpisana w dzieło tworzenia i zawsze toczył się spór o jej granice. Z definicji taka prowokacja musi naruszać pewien skostniały stan i wywoływać ferment. Tak ma właśnie być. Ale bywają też , na szczęście nieliczne, prowokacje , których celem jest tylko ordynarny lans a środkiem do osiągnięcia tego celu prostackie posunięcia obrażające ludzi . Autor takiej prowokacji świadomie i celowo przekracza wszelkie granice bo z jego zimnej kalkulacji wynika , że koszty poniesione na reklamę swojego dzieła są niewspółmiernie wysokie od bezczelnego chamskiego i prostackiego lansu , który zapewni długi medialny byt a co za tym idzie po prostu dobry zarobek. Takie działanie dla mnie jest swojego rodzaju prostytucja artystyczną.
Uff , aż sam się sobie dziwię ,że napisałem ten tekst bo dotyczy on konkretnej sztuki teatralnej obecnie prymitywnie lansowanej bezczelną prowokacją , której reklamować nie chcę . Z drugiej strony moje sceptyczne poglądy dotyczące wiary nie pozwalają bronić na siłę nie swoich przekonań , które ta prowokacja obraża . A jednak uważam ,że jest coś wstrętnego w opluwaniu poglądów  innych bez względu na to z jakiej formacji politycznej czy religijnej się wywodzą. To jest brak kultury. Już lepiej przechodźmy ewolucje kultury niż wymianę ciosów po oczywistym zagraniu marketingowym bo właśnie o to chodzi autorom takiej pseudo prowokacji. Tacy ludzie , jak ktoś celnie zauważył , jeśli uznają , że mają za mało reklamy to w każdej chwili gotowi są ustawić następny krzyż do oplucia. Przecież liczy się popularność i mamona.


sobota, 11 lutego 2017

milczeniedemoralizuje nr 68 czyli piwnica u Hopfera

Piwnica u Hopfera


Kilka lat wstecz widziałem na którymś z programów Discovery reportaż o koreańskich emerytach
( oczywiście południowokoreańskich ) . Ludzie trochę bardziej zaawansowani wiekowo niż ja opowiadali reporterowi o swojej trudnej młodości spędzonej w biedzie i niedostatku oraz o swoim obecnym poczuciu wolności . Opowiadali o tym , że pamiętają czym była i wiedzą czym jest obecna Korea. Z tego reportażu jasno wynikało jaki ogrom pracy włożyły pokolenia tego kraju , żeby wydźwignąć swoja ojczyznę do obecnego poziomu i jak bardzo sami Koreańczycy szanują ten wysiłek i jak bardzo są z niego dumni.
Nie chcę napisać , że ten przykład to kolejna kreacja z cyklu słoń a Sprawa Polska ale trudno uniknąć porównań i skojarzeń . Wiem , wiem to bardzo odległe tematy bo przecież Korea jeszcze do 1953 roku była ogarnięta straszną wojną a Polska tylko do 1945 roku. Nasza historia ,
społeczeństwo i kultura różnią się ogromnie. Ich bieda w porównaniu z naszym gierkowskim życiem w młodych latach też nieporównywalna.
A przecież
A przecież gdyby uczciwie , bez brania pod uwagę obecnej piany konfliktów politycznych , spojrzeć na pokolenie Polaków urodzonych w latach 50-70 a może nawet jeszcze w latach osiemdziesiątych to czego można spodziewać się na końcu drogi tych ludzi ? Czyż nie właśnie takiej prostej dumy jak duma starszych Koreańczyków ? Dumy nie z tego co te pokolenia przeżyły ale z tego czego dokonały. Obawiam się , że obecna sytuacja polityczna oraz troski dnia codziennego nie pozwalają wielu ludziom na rzetelną i obiektywną ocenę lat minionych. I nie chodzi mi wcale o zmianę ustroju czy zdobycie wolności – to są zmiany historyczne. Odbyły się , tak czy inaczej , z ogromnym udziałem obywateli , chociaż głównym powodem tych zmian były inne czynniki. Chodzi raczej o ten codzienny trud wnoszony w życie , mimo błędów społecznych i politycznych , o niezwykłą witalność i pomysłowość Polaków w próbie dogonienia oddalającej się zamożnej części świata.
Nie chce żeby ten zachwyt nad tym zjawiskiem był dostrzegany jak panegiryk historii ostatniego ćwierćwiecza . Były i są afery , ogromne pokłady niesprawiedliwości , nie brakowało na tej drodze problemów społecznych. A jednak w swej masie , nasze społeczeństwo wykonało w tym czasie tytaniczną pracę Wokulskiego , niedocenianą i łatwo wyszydzaną przez wielu sceptyków . Analogia ostatnich lat naszej drogi do epizodu Wokulskiego wydobywającego się z hopferowej piwnicy jest tak uderzająca , szczególnie jeśli pamiętamy o tym ,że z piwnicy tej jako pierwsze ukazały się czerwone ręce Wokulskiego , odmrożone na Syberii. Nasze społeczeństwo przez wiele lat było skazane , wbrew swojej woli , na syberyjski oddech komunizmu a potem na wiele lat wybijania się po tej traumie na normalność. Proces powrotu do normalności trwa zresztą w dalszym ciągu i pewnie potrwa jeszcze długo. Proces budowy zamożności też jeszcze potrwa i pewnie niestety będzie liczony w dziesięcioleciach .
Nie zmienia to faktu ,że jesteśmy na dobrej drodze choć wyboistej. Powinniśmy być już dumni z naszego wysiłku lat minionych mimo wszystkich malkontentów twierdzących ,że można było lepiej itp.
Pewnie można było lepiej , można też było dużo gorzej. Nie plujmy na lata minione bo czas ten mijał jak życie Wokulskiego , na walce o dojście do lepszego świata . Warto być dumnym z tak ogromnego wysiłku , tak jak dumni są z tego Koreańczycy.