Nikomu niepotrzebni
Ten post powinien mieć jeszcze drugi
podtytuł : „ mój zawód”.
Należę do pokolenia , które decyzję
o kierunku studiów podejmowało w epoce , w której nikt nie
podejrzewał nawet , że Polska ze swoją geopolityczną
przynależnością do bloku sowieckiego
zmieni się za naszego życia. Pierwszą
bardzo ważną decyzją dla ludzi z mojego pokolenia było ,
paradoksalnie analogicznie , jak dla
pokolenia obecnego , znalezienie odpowiedzi na pytanie : zostaje czy
emigruje ? Obecne motywacje do wyjazdu jak i wtedy są różne ,
przeważnie chodzi o status życia i możliwości własnego rozwoju.
I Bogu dzięki , że obecni nasi emigranci nie podejmują decyzji
kierując się najważniejszym kryterium jakim kierowała się
emigracja mojego pokolenia - poczuciem wolności. Większość
młodych ludzi pozostająca w kraju i wtedy i teraz
ma przed sobą druga ważną decyzję –
co robić w życiu ? Współczesna młodzież pewnie jak i moje
pokolenie równie niechętnie wysłuchuje w tej sprawie rad rodziców.
Nie mnie oceniać czy jest to słuszne jest to tylko konstatacja
faktu. Z moich młodych lat pamiętam pragmatyzm takich porad wynikający jeszcze z doświadczeń
wojennych i stalinowskich pokolenia naszych rodziców. Polegał on w
skrócie na dążeniu do tego aby ich dzieci zdobywały konkretny
zawód , najlepiej praktyczny i techniczny , który zapewniłby prace
w jakiejś dziedzinie przemysłu ciężkiego , lekkiego i jak on się
tam jeszcze dzielił za PRL-u. Nawet nie ulegając takiej presji
każdy widział , w tamtych czasach , jak nisko cenione były profesje
ekonomiczne , bankowe , nauczycielskie itp. Obniżenie prestiżu
części zawodów wynikało z niskiej ich rangi w realnym
socjalizmie i niskich zarobków . Stąd duża liczba osób
studiujących lub uczących się w technikach i na wyższych uczelniach o profilu technicznym. Sam
stałem się ofiarą takiego schematu myślenia o przyszłości.
Zdążyłem jeszcze za PRL-u na tyle długo popracować w swoim
wyuczonym zawodzie żeby nabrać pewności o swojej
fachowości i wysokim profesjonalizmie wykonywanego zawodu.
I nagle z dnia na dzień mój świat
zawodowy przestał istnieć.
Nie mam zamiaru biadolić nad swoim
konkretnym losem bo w końcu konieczność zmiany profesji dotyka
wielu ludzi i niekoniecznie związana jest ze zmianą ustroju
państwa. Pojedynczy ludzie
jakoś sobie radzą z takimi
koniecznościami losu. Chcę jednak wyraźnie zaznaczyć , że to co
spotkało mnie , spotkało również w moim mieście w latach
1989-1993 kilkadziesiąt tysięcy
ludzi ( dotyczy ludzi bezpośrednio w
przemyśle jak i firmach wokół tego przemysłu) .
Przemysł włókienniczy został
zaorany.
Abstrahuje tu od tego czy można to
było zrobić inaczej i czy było to konieczne. O tym może kiedyś
jeszcze napiszę. Miasto i ludzie nie otrzymali żadnego wsparcia od
rządu , nigdy żadnej rekompensaty nawet tzw. dobrego słowa
zabrakło .
Nikt nie zauważył kilkudziesięciu
tysięcy ludzi?
Do dziś kiedy rozmawiam z osobami z
mojej starej branży pada zdanie – patrz dzisiaj na zwolnienia
grupowe jak traktowani są pracownicy . Patrz na górników , której
to branży nikt nie ma odwagi ruszyć. Dlaczego jest tak , że w
naszym kraju słabi , jak mój przemysł i inne działy gospodarki z
PGR-ami włącznie , płacił i płaci do dziś za tych silnych jak
górnicy i inni. Czyż Konstytucja nie obiecuje nam równości wobec praw i
przywilejów?
Ludzie mają słuszne poczucie krzywdy.
Zadaję sobie pytanie czy słusznie kierują pretensje o tamte
wydarzenia do Balcerowicza? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić
pozytywnych zmian w kraju, jakie nas w sumie po latach spotkały bez
rewolucji ekonomicznej tamtych czasów.
Żal mi tylko lat nauki i czasu
poświęconego na to by być profesjonalistą w zawodzie , który
mojej wolnej Polsce okazał się zupełnie nieprzydatny.
Nie chodzę jednak z głową zwieszona
ponuro. Kiedy patrze na jakość obecnego kształcenia młodzieży ,
obecny pseudo-profesjonalizm w wielu zwodach , tak naprawdę
ograniczający się do angielskiej nomenklatury prozaicznych procedur
,nazw działów i zawodów moje poczucie wartości rośnie i
ogarnia mnie pusty śmiech. Bo jak tu nie śmiać się z ogłoszeń
pracodawców poszukujących pracowników na angielsko brzmiące
stanowiska i umiejących spełniać tajemnicze procedury najlepiej
pisane skrótowo? Hahaha wygląda na to jakby Ci ludzie mieli
pracować na Marsie a realnie okazuje się ,że zajęcia te wykonują
często technicy z jaką taką orientacją w konkretnym zawodzie. Umiejętności inżynierskie wg. mnie polegające przede wszystkim na samodzielnym myśleniu opierającym się na posiadanej specjalistycznej wiedzy technicznej są zupełnie
zbędne bo opracowano procedurę lub schemat postępowania na każdą prawie okoliczność.Algorytm jak dla cyborga nie dla ludzi . I nie jest to zupełnie negatywne zjawisko .
Tylko co się stanie w chwili , w
której konieczne będzie włączenie samodzielnego myślenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz