Obserwatorzy

sobota, 12 marca 2016

milczenie demoralizuje nr 18 czyli nikomu niepotrzebni

Nikomu niepotrzebni


Ten post powinien mieć jeszcze drugi podtytuł : „ mój zawód”.
Należę do pokolenia , które decyzję o kierunku studiów podejmowało w epoce , w której nikt nie podejrzewał nawet , że Polska ze swoją geopolityczną przynależnością do bloku sowieckiego
zmieni się za naszego życia. Pierwszą bardzo ważną decyzją dla ludzi z mojego pokolenia było ,
paradoksalnie analogicznie , jak dla pokolenia obecnego , znalezienie odpowiedzi na pytanie : zostaje czy emigruje ? Obecne motywacje do wyjazdu jak i wtedy są różne , przeważnie chodzi o status życia i możliwości własnego rozwoju. I Bogu dzięki , że obecni nasi emigranci nie podejmują decyzji kierując się najważniejszym kryterium jakim kierowała się emigracja mojego pokolenia - poczuciem wolności. Większość młodych ludzi pozostająca w kraju i wtedy i teraz
ma przed sobą druga ważną decyzję – co robić w życiu ? Współczesna młodzież pewnie jak i moje pokolenie równie niechętnie wysłuchuje w tej sprawie rad rodziców. Nie mnie oceniać czy jest to słuszne jest to tylko konstatacja faktu. Z moich młodych lat pamiętam pragmatyzm takich porad wynikający jeszcze z doświadczeń wojennych i stalinowskich pokolenia naszych rodziców. Polegał on w skrócie na dążeniu do tego aby ich dzieci zdobywały konkretny zawód , najlepiej praktyczny i techniczny , który zapewniłby prace w jakiejś dziedzinie przemysłu ciężkiego , lekkiego i jak on się tam jeszcze dzielił za PRL-u. Nawet nie ulegając takiej presji każdy widział , w tamtych czasach , jak nisko cenione były profesje ekonomiczne , bankowe , nauczycielskie itp. Obniżenie prestiżu części zawodów wynikało z niskiej ich rangi  w realnym socjalizmie i niskich zarobków . Stąd duża liczba osób studiujących lub uczących się w technikach i na wyższych uczelniach o profilu technicznym. Sam stałem się ofiarą  takiego schematu myślenia o przyszłości. Zdążyłem jeszcze za PRL-u na tyle długo popracować w swoim wyuczonym zawodzie żeby nabrać pewności o swojej fachowości i wysokim profesjonalizmie wykonywanego zawodu.
I nagle z dnia na dzień mój świat zawodowy przestał istnieć.
Nie mam zamiaru biadolić nad swoim konkretnym losem bo w końcu konieczność zmiany profesji dotyka wielu ludzi i niekoniecznie związana jest ze zmianą ustroju państwa. Pojedynczy ludzie
jakoś sobie radzą z takimi koniecznościami losu. Chcę jednak wyraźnie zaznaczyć , że to co spotkało mnie , spotkało również w moim mieście w latach 1989-1993 kilkadziesiąt tysięcy
ludzi ( dotyczy ludzi bezpośrednio w przemyśle jak i firmach wokół tego przemysłu) .
Przemysł włókienniczy został zaorany.
Abstrahuje tu od tego czy można to było zrobić inaczej i czy było to konieczne. O tym może kiedyś jeszcze napiszę. Miasto i ludzie nie otrzymali żadnego wsparcia od rządu , nigdy żadnej rekompensaty nawet tzw. dobrego słowa zabrakło .
Nikt nie zauważył kilkudziesięciu tysięcy ludzi?
Do dziś kiedy rozmawiam z osobami z mojej starej branży pada zdanie – patrz dzisiaj na zwolnienia grupowe jak traktowani są pracownicy . Patrz na górników , której to branży nikt nie ma odwagi ruszyć. Dlaczego jest tak , że w naszym kraju słabi , jak mój przemysł i inne działy gospodarki z PGR-ami włącznie ,   płacił i płaci do dziś za tych silnych jak górnicy i inni. Czyż Konstytucja nie obiecuje nam równości wobec praw i przywilejów?
Ludzie mają słuszne poczucie krzywdy. Zadaję sobie pytanie czy słusznie kierują pretensje o tamte wydarzenia do Balcerowicza? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić pozytywnych zmian w kraju,  jakie nas w sumie po latach spotkały bez rewolucji ekonomicznej tamtych czasów.
Żal mi tylko lat nauki i czasu poświęconego na to by być profesjonalistą w zawodzie , który mojej wolnej Polsce okazał się zupełnie nieprzydatny.
Nie chodzę jednak z głową zwieszona ponuro. Kiedy patrze na jakość obecnego kształcenia młodzieży , obecny pseudo-profesjonalizm w wielu zwodach , tak naprawdę ograniczający się do angielskiej nomenklatury prozaicznych procedur ,nazw działów i zawodów moje poczucie wartości rośnie i ogarnia mnie pusty śmiech. Bo jak tu nie śmiać się z ogłoszeń pracodawców poszukujących pracowników na angielsko brzmiące stanowiska i umiejących spełniać tajemnicze procedury najlepiej pisane skrótowo? Hahaha wygląda na to jakby Ci ludzie mieli pracować na Marsie a realnie okazuje się ,że zajęcia te wykonują często technicy z jaką taką orientacją w konkretnym zawodzie. Umiejętności  inżynierskie wg. mnie  polegające przede wszystkim  na samodzielnym myśleniu opierającym się na posiadanej specjalistycznej wiedzy technicznej  są zupełnie zbędne bo  opracowano procedurę lub schemat  postępowania na każdą prawie okoliczność.Algorytm jak dla cyborga nie dla ludzi . I nie jest to zupełnie  negatywne zjawisko .
Tylko co się stanie w chwili , w której konieczne będzie włączenie samodzielnego myślenia?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz