Meandry miłości czyli wsadzanie kija w mrowisko.
Tytuł może być mylący bo
nasze uczucia wyższe dotyczą wielu rzeczy. Dzisiaj troszkę o naszych uczuciach i stosunku do
zwierząt. Przyznaję nigdy nie byłem specjalnym amatorem zwierząt domowych ale też nie jestem
ich wrogiem. Mój stosunek do posiadania zwierząt jest więc z pewnością mało
profesjonalny i wynika tylko z obserwacji dostępnych mi dość przypadkowo i posiadaczom zwierząt
może wydawać się trochę chłodny. Aby być uczciwym wobec siebie i potencjalnych
czytelników muszę też napisać ,ze mimo takiego podejścia gdzieś
tam w planach na przyszłość jest posiadanie jakiegoś pieska .
Wśród właścicieli piesków ,kotów
,rybek i chomików zauważam wiele zupełnie różnych postaw wobec swych podopiecznych braci
mniejszych , od takich , które z czystym sumieniem można nazwać
miłością i przywiązaniem do skrajności czyli relacji np.
pan,władca i posłuszny głupi pies lub innej skrajności np.
nadopiekuńcza pańcia i hołubiona kotka. Pewnie takich skrajności
jest więcej ale zostawmy to.Wszystkie te relacje od tych
najbardziej normalnych do tych skrajnych cechuje z reguły miłość i przywiązanie i to
obustronne.
Nachodzi mnie czasem myśl , która może być trochę
wsadzaniem kija w mrowisko – czy aby te uczucia są obustronne? Co
powiedzieliby nasi bracia mniejsi o naszym stosunku do
nich gdyby mieli choć cząstkową świadomość?
Przecież j kochający właściciele a
to podcinają im uszy a to ogony a to tylko wierzchołek góry
lodowej. Co ze zwierzątkami , które nigdy nie zaznały nawet cienia
wolności przebywając stale w domu ? Co z kastracją samców
oo raany i wiele innych rzeczy i dużo tego dość.
Wiem wiem to są zwierzęta domowe .
Wiem wiem dbamy o nie o ich komfort
życia ,zdrowie itp.
Wiem wiem...
Wiem jestem bardziej poprawny
politycznie w tym co piszę od najbardziej zagorzałego obrońcy
zwierząt ale jakoś do końca nie
potrafię się pozbyć wszystkich wątpliwości.
Wiem wiem pewnie to niewiedza i mnóstwo
innych przyczyn.
A psa i tak kiedyś będę miał.
Jest jeszcze jeden aspekt miłości do
zwierząt choć dla mnie jest raczej objawem bezmóżdża.
Parę lat wstecz ( ale takie obrazki
obserwuję właściwe na każdym spacerze ) , kiedy mój syn był
jeszcze małym chłopczykiem z
naprzeciwka na ścieżce zobaczyliśmy hasającego swobodnie amstafa czy też pitbulla lub inne
takie zwierzę a za nim umięśnionego dżentelmena. W owych czasach
dopiero kiełkowała we mnie myśl ,że milczenie demoralizuje ale
jednak zwróciłem temu osobnikowi uwagę mówiąc wyraźnie co
sądzę o ludziach puszczających takie zwierzątka swobodnie między
ludzi bez kagańca. Ku mojemu zdziwieniu ów mięśniak nie zachował
się agresywnie tylko próbował mi wytłumaczyć : „noo wie pan on
nigdy nikogo nie ugryzł „. Naprawdę nie przeszkadzają mi na
spacerze małe pieski obszczekiwujące zajadle spacerowiczów nawet
jak są bez kagańca. Wiem ,że krowa która dużo ryczy mało mleka
daje a szkody poczynione przez takiego pieska nie mogą być
znaczne. Inaczej jest już np. na plaży o dużym zagęszczeniu -tam
ujadające nawet małe pieski nie są zbyt przyjemne. Skracając
chodzi mi o stosunek właścicieli zwierząt do innych ludzi a jest on często
beztroski i po prostu głupi. To nie zwierzęta są winne ,że biegają
bez kagańców ,że niektóre atakują ludzi .To ich właściciele.
Nad nimi trzeba pracować.
Bo miłość żeby była obustronna
wymaga świadomości . Bo zwierzę jest w stanie pokochać nawet kretyna tylko czy aby na pewno
kretyni kochają zwierzęta czy raczej zaspokajają swoją próżność?
O przypadkach sadyzmu wobec zwierząt
nie chce nawet pisać . Może tylko jedno zdanie – kodeks karny powinien przewidywać takie
same kary jak za podobne przestępstwa wobec ludzi.
Bo takie zachowania nie są w afekcie
tylko z premedytacją – zwierze się przecież nikomu nie poskarży.
Prawda o miłości ludzi do zwierząt jest taka ,ze jednego możemy
być pewni – zwierzę nas nigdy nie zdradzi.
Myśląc o tym czy nasi bracia mniejsi
na pewno by chcieli tego co z nimi robimy i tak wiem ,że kiedyś jednak będę miał psa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz